poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Gdzie jest Wisła?

Zagłębie - Wisła, trudno temu spotkaniu przykleić łatkę ligowego klasyka, to nie jest mecz, który powodowałby wyludnienie ulic choćby dwóch zainteresowanych miast. Owszem, jest tu nieco ekstraklasowej historii, oba kluby pierwsze dwie dekady XXI wieku mogą wspominać raczej dobrze. Jednak to za mało, żeby bezstronny kibic czekał na ten mecz z zapartym tchem. A jednak układ tabeli powoduje, że dla obydwu ekip jest to całkiem istotny sprawdzian.

Zarówno Wisła jak i Zagłębie weszły w sezon 17/18 z impetem, punktują regularnie i pokazują dość atutów, aby o szczęściu nie mówiło się za głośno. Efekt? Przed szóstą serią spotkań Wisła była liderem, Zagłębie z punktem mniej stało na najniższym stopniu podium, w dodatku wynik drugiej Jagiellonii sprawił, że zwycięstwo da Zagłębiu fotel lidera, natomiast każdy inny wynik pozwoli Wiśle obronić pierwsze miejsce.

Z jednej strony bycie liderem po sześciu kolejkach ma mniej więcej taką wartość jak pierwszy stempelek na karcie stałego klienta stacji benzynowej. Z drugiej strony, szczególnie z perspektywy kibica Wisły, czuć tu pewien podtekst, który wzmaga emocje. Rządy Bogusława Cupiała przyzwyczaiły krakowian do sukcesów, dziś, po kilku chudych latach, przeciętny kibic patrzy wygłodniałym wzrokiem na każde trofeum, a w dobrym początku sezonu upatruje obietnicy mistrzostwa. Dzisiejsze zwycięstwo na pewno podsyciłoby ten apetyt, a porażka przyniosłaby spore rozczarowanie.

O ile normalnie trochę dziwiłbym się kibicom i sugerował zachowanie dystansu, o tyle dziś sam jestem gotów wyciągać daleko idące wnioski. Jeszcze niedawno wskazać Wisłę na piłkarskiej mapie Polski było równie łatwo, co Wisłę na lekcji Geografii, dziś to zadanie ociera się o mechanikę kwantową. Bo gdzie jest dzisiejsza Wisła? To drużyna na podium, na mistrza? A może przeciętniak, który punktuje lepiej niż gra? Styl w ostatnich meczach nie pozwala nawet wykluczyć wiosennej walki w dolnej ósemce. Tym bardziej każdy kibic szuka pierwszego lepszego pretekstu, żeby otworzyć to cholerne pudełko i sprawdzić czy kot jest żywy, czy jednak martwy.

Mecz z Zagłębiem wydaje się tu idealnym papierkiem lakmusowym. Lubinianie grają solidną piłkę i regularnie punktują. Nawet jeśli w ogólnym rozrachunku miałoby ich zabraknąć w ligowym topie, tak jak przed rokiem, to na dziś są drużyną wyznaczającą jakość w tej lidze. Każda formacja spełnia swoje zadania a kilku piłkarzy wzbija się ponad solidność. Wiślacy z pewnością mają świadomość tego, że zagrają z drużyną silną, potrafiącą grać w piłkę. Czy zagrają o pełną pulę? Czy są gotowi piłkarsko i mentalnie do roli drużyny, która walczy o coś więcej niż kolejne 3 punkty?

Zresztą to pytanie tyczy się nie tylko piłkarzy, ale może nawet bardziej osoby trenera. Gra jaką zobaczyliśmy w meczu z Pogonią, wyglądała obiecująco, jednak następne mecze przyniosły Wisłę wycofaną, zachowawczą, wykazującą się inicjatywą jedynie w końcówkach. Oczywiście obraną taktykę bronią wyniki, ale Kiko Ramirez lubi przywiązywać wagę do stylu gry rywala, dziś bardzo możliwe, że zmierzy się z drużyna ustawioną w mniej popularnej formacji 3-5-2. Jak dopasuje ustawienie Wisły do takiego rywala? I jak poradzi sobie z brakiem Brleka, od którego w zasadzie zaczynało się ustalanie składu Białej Gwiazdy?

Jeśli Miedziowi zdecyduje się na grę systemem 3-5-2, mecz rozstrzygnie się na skrzydłach, co ciekawe oba do tej pory prezentowane przez Wisłę schematy przeciwko takiemu ustawieniu mogą prowadzić tak do spektakularnego zwycięstwa, jak i nie mniej okazałej porażki. Zagłębie, podobnie jak Pogoń, nie należy do najbardziej agresywnych w środku pola drużyn. Potencjalnie wysoki press może prowadzić do wielu przechwytów i przejmowania inicjatywy przez Wisłę.

Wszystko zależy tak naprawdę od nóg, głów i przede wszystkim płuc skrzydłowych Zagłębia. Jeżeli przy własnym rozegraniu będą utrzymywali się na wysokości piłki, to press nie ma prawa być skuteczny, bo wahadłowi zawsze będą tworzyć przewagę, a angażowanie dużej liczby zawodników w pressing będzie stanowczo zbyt ryzykowne. Jeśli jednak skrzydłowi będą statyczni przy rozegraniu, ustawienie 3-5-2 może powodować znaczne narażenie trójki obrońców na skuteczny pressing. Trzeba też zaznaczyć, że niwelowanie pressingu będzie kosztowało boki Zagłębia duży nakład sił, których może potem brakować w ofensywie. Inaczej rzecz ujmując pressing może przynieść znakomite rezultaty, jak długo będzie stosowany z umiarem, rozwagą, a co najważniejsze skutecznie. Bo każdy kij ma dwa końce, przy ustawieniu rywala 3-5-2 spóźniony, nieskoordynowany pressing to olbrzymia szansa na szybki atak.

Teoretycznie mniej ryzykowna wydaje się gra zachowawcza, defensywna, zorientowana na kontrataki i posyłanie długich piłek w boczne sektory, gdzie powinno brakować zaangażowanych w ofensywę skrzydłowych. Niestety taka taktyka może eksponować braki kadrowe Wisły - defensywni pomocnicy, jak i skrzydłowi nie czują się dobrze w asekuracji bocznych obrońców, a szczególnie Cywka takiej asekuracji będzie potrzebował. Intensywne wsparcie ze strony stoperów jest raczej wykluczone, Głowacki z Gonzalezem będą mieli własne, poważne zmartwienia.

Tak w jednym, jak i w drugim wypadku kluczowe będzie przede wszystkim skrupulatne wykonywanie założeń taktycznych i dobra organizacja gry. Nie będzie miejsca na słabe punkty czy też liczenie na słabość rywala. Oczywiście indywidualne występy mogą zadecydować o tym jak drużyny podzielą między siebie punkty, ale raczej trudno liczyć by słaby występ jednego zawodnika dało się zamaskować dobrym występem innego, a samą walką niedostatki piłkarskie.

Żadna z drużyn nie ma taktycznego handicapu, obie będą w taki czy inny sposób ryzykować, a ostateczny wynik będzie sumą cząstek - wygra lepsza z drużyn. No chyba, że obaj trenerzy stchórzą i zobaczymy dwie drużyny, które boją się grać o pełną pulę z wymagającym rywalem, a co za tym idzie walczyć o mistrzostwo. Tak czy inaczej mecz z Zagłębiem powinien pokazać miejsce Wisły na mapie Ekstraklasy.