Jak to jest, że polscy
piłkarze grają w coraz lepszych klubach, a poziom reprezentacji
leci w dół? Pal licho kadencję Smudy, dość się już o niej
powiedziało i napisało. Skoncentrujmy się na tu i teraz – na
kadencji Fornalika. Wczorajszy mecz nie nadawał się do oglądania.
Esencja braku pomysłu na naszą reprezentację.
Bo spójrzmy obiektywnie.
Z Czarnogórą trzeba było wygrać, szczególnie że kończyli w
dziesięciu. Mołdawię ograliśmy, ale o meczu lepiej zapomnieć. Z
Anglią też trzeba mówić o zgubionych punktach, bo tak słabych
Synów Albionu prędko nie zobaczymy. Trzy mecze, pięć punktów,
zero stylu. I jeszcze ten nieszczęsny sparing z Urugwajem. To, że
przerastali nas kulturą gry, nie było niespodzianką. Ale to, w
jaki sposób zdominowali nas fizycznie? Przepaść jak między
profesjonalistami i amatorami.
Cztery poważne mecze
Fornalika za nami i po żadnym nie można być zadowolonym. I teraz
jeszcze zaserwował nam na dokładkę Irlandię. Nie bardzo rozumiem,
co trener próbował osiągnąć w tym sparingu. Ma za duży komfort
pracy? Za dużo czasu? Wszystko już poukładane? Nie wydaje mi się.
A mimo to na mecz z
Irlandią wyszła jedenastka, która nawet nie będzie zbliżona do
tej z meczu z Ukrainą.
Efekt? Kolejny mecz w
dupę. Kolejny mecz, który nijak nie przybliża nas do wykształcenia
jakiegokolwiek stylu gry. Łatwo powiedzieć, że Obraniak zagrał
gówniany mecz – bo zagrał i nie mam zamiaru go bronić. Tylko
warto czasem przysiąść i zastanowić się, dlaczego dany piłkarz
zagrał słabo. Francuzik z polskim paszportem to żółw. Nie będzie
hasał od jednej linii bocznej do drugiej, nie będzie sprintował
między szesnastkami, nie będzie mijał rywali jak tyczki. Atuty ma
dwa – rąbnięcie z dystansu i niezłe podania. Czy to dość, żeby
grać w pierwszym składzie reprezentacji? Wolałbym udzielić
przeczącej odpowiedzi, ale Fornalik nie jest pierwszym
szkoleniowcem, który "opiera grę reprezentacji" na tym
zawodniku.
Tylko, że to taka ściema
do kamery. Jak można opierać grę na zawodniku, któremu piłki
fruwają nad głową? Jak można opierać grę na zawodniku, który
preferuje określony styl gry – atak pozycyjny, trzymanie piłki,
nacieranie dużą liczbą zawodników – a potem pozwolić reszcie
drużyny grać lagę na napastnika, kompletnie nie szanować piłki i
robić wypady trzema zawodnikami na ośmiu obrońców? Coś tu jest
nie tak. Jeżeli mieliśmy grać jak w Ekstraklasie – byle dalej i
niech się inni martwią – to trzeba było wystawić kogoś z
doświadczeniem w takim graniu. Nawet Mierzejewski (którego nie mam
za złego piłkarza) by się nadawał, ale nie Francuz, który może
tylko się zastanawiać, jaką dyscyplinę sportu uprawiają jego
koledzy. Nawet nie może ich o to zapytać, bo niby jak?
Ale załóżmy, że
Fornalik nie wprowadza na odprawach schematów rodem z polskich boisk
i jego intencją jest gra w piłkę nożną. Załóżmy, że
faktycznie Obraniak pasuje do jego koncepcji. To bystry facet, niezły
trener, zapewne widzi, że jego reprezentacja aktualnie nie gra tego,
co on by sobie życzył. Dlaczego więc, do diabła, wystawia drugą
linię w składzie Pawłowski – Krychowiak – Łukasik –
Błaszczykowski. Przecież to nie mogło skończyć się inaczej. O
chłopakach z kraju Guinnessa jako piłkarzach można dyskutować,
ale ani nie są to amatorzy, ani nie można im odmówić krzepy. Co
taki Pawłowski mógł na ich tle pokazać? Jakie atuty ma ten
zawodnik, żeby stawiać go naprzeciw piłkarzy kopiących na co
dzień w Premier League? Przede wszystkim w czym on jest lepszy od
Grosickiego? Nawet młodszy od niego nie jest.
A Łukasik? Ja wiem,
Polanski nie może zagrać przeciwko Ukrainie. Ale to jest powód,
żeby wystawiać w pierwszej reprezentacji Łukasika? Jakie on ma
doświadczenie? 850 minut rozegranych w Ekstraklasie i kolejne 515
nabite w europejskich pucharach. Jedna runda grania w piłkę i to na
nieszczególnie poważnym poziomie. Nie mam nic do chłopaka, może
nawet w przyszłości będzie graczem na miarę reprezentacji, ale
teraz, dzisiaj – co on może dać reprezentacji?
To oczywiste, że
reprezentacji nie można budować z takich piłkarzy, bo skończy się
to jak z Irlandią. Chaosem, brakiem pomysłu na grę i kopaniem jak
w Ekstraklasie. I trener musiał o tym wiedzieć. I dlatego właśnie
nie pojmuję, dlaczego wystawił taki skład. To nie jest czas na
eksperymenty, czy testowanie zawodników, szczególnie nie w
pierwszym składzie. Tę kadrę trzeba zgrywać – nawet nie
szlifować, czy dopracowywać, tylko dopiero kształtować, bo na
razie niczego nie pokazała.
Ale nie, Fornalik zagrał
sparing jak na obozie przygotowawczym. Boenisch na prawej obronie.
Pewnie, bo to prawy obrońca, który w kadrze walczy o miejsce na
prawej obronie. Logiczne. Chwila, moment – powiadacie, że to lewy
obrońca? Nie może być, przecież gdyby to był lewy obrońca,
który od pół roku nie grał w kadrze, wypadałoby go tam jakoś
wprowadzić, wkomponować, dać mu przyzwyczaić się do ustawienia.
Coś kręcicie. Wawrzyniak zagrał 90 minut na lewej stronie, widać,
że to pewniak do pierwszego składu na mecz z Ukrainą. Słucham?
Twierdzicie, że z Ukrainą zagramy na bokach Piszczkiem i
Boenischem? Bredzicie! Trener przed tak ważnym meczem, nie
sprawdziłby nawet jednego z bocznych obrońców na jego nominalnej
pozycji? Niemożliwe.
Kpię, ale nie zdziwiłbym
się, gdyby sytuacja była nawet bardziej poważna. Do meczu jeszcze
półtora miesiąca, wiele może się zdarzyć. Salamon może zacząć
grać w Milanie. Tutaj nie ma akurat winy Fornalika, bo Polak i tak
nie zagrałby z Irlandią, nawet gdyby był powołany – leczy uraz.
Mamy wtedy trójkę: Piszczek, Salamon, Boenisch. Szukamy czwartego
do brydża. Prawda jest taka, że stoperów z prawdziwego zdarzenia
to my akurat nie mamy.
Glika mogą lubić w
Torino, ale on ma więcej chęci niż umiejętności. Z Irlandią nie
wypadł jakoś tragicznie w defensywie, ale na piłce to jest on
raczej toporny, zwrotnością też nie grzeszy, a interweniując
bazuje na agresji, sile i doskoku. Piłkarskiego kunsztu za dużo u
niego nie widzę. Z równie toporną Irlandią i niedowidzącym
arbitrem może nawet przetrwać cały mecz i nie popełnić jakiegoś
koszmarnego klopsa. Ale postawmy go przeciwko poważniejszym
atakującym jak Jarmolenko i Konopljanka. Ze dwie bramki zawali,
chyba że wcześniej wyleci z boiska. Wystarczy sobie przypomnieć co
z nim robili Urugwajczycy.
A i tak Glik wygląda
dobrze na tle takiego Perquisa, który jest zwyczajnie niesolidny –
w każdej chwili może podać napastnikowi, przepuścić jakąś
dziwną piłkę albo odpuścić rywala i nagle z byle jakiego ataku
tracimy bramkę. W dodatku Francuz nie ma za bardzo atutów. Jest
jeszcze Wasilewski. Taki Glik z większym doświadczeniem, ale na
innej pozycji. W dodatku nie gra i grać raczej nie zacznie. Tylko to
właśnie Wasilewski od pewnego czasu dzielił i rządził w naszej
defensywie, czy to wespół z Glikiem, czy to z Perquisem. Z Irlandią
nie zagrał na stoperze, ale kto wie, czy nasza obrona z Ukrainą nie
będzie wyglądała tak : Piszczek – Wasilewski – Salamon –
Boenisch? Do tego nie zapominajmy, że jest jeszcze Komorowski, który
w kadrze nie grywa, ale może powinien.
Skoro zacząłem wchodzić
w temat dyspozycji zawodników, to wróćmy jeszcze do bocznych
obrońców. Jestem przekonany, że jeśli nie zdarzy się coś
szczególnego, to Boenisch zagra na lewej stronie przeciwko Ukrainie.
Tylko, że widziałem go z Borussią, widziałem go z Irlandią i
uważam, że plotki o jego powrocie do najwyższej formy za nieco
przesadzone. Boenisch wciąż ma kłopoty z kondycją i motoryką.
Pod koniec starcia na szczycie Bundesligi oddychał rękawami i w
konsekwencji popełniał bardzo proste techniczne błędy. Na kadrze
też mu nie szło i widać było, że z mijającymi minutami coraz
ciężej oddycha. W dodatku zwrotność i przyśpieszenie wciąż nie
są jego najmocniejszymi stronami.
Wawrzyniak z kolei nie
zaprezentował się najgorzej. Fakt – przy bramce spanikował i
nawalił, ale poza tym miał nawet przyzwoitą liczbę naprawdę
udanych interwencji i trochę wyjść do przodu. Spodziewałem się
słabszej gry tego zawodnika, ale można go "tłumaczyć"
tym, że Irlandia też niespecjalnie starała się nas pogrążyć i
prezentowała podobną klasę piłkarskiego chamstwa, bo mianem
kultury gry obydwu drużyn nie sposób określić. Co do Piszczka, to
fakt faktem chłop w kadrze nie gra wielkich spotkań, ale
powątpiewam w to, by Fornalik posadził go na ławie. A tym
bardziej, żeby zastąpił go kimś z dwójki Boenisch-Wasilewski,
która zagrała w środę.
Zostawmy temat obrony,
przejdźmy do drugiej linii. Wystawienie dwóch młokosów na środku
pomocy stanowczo nie było dobrym pomysłem – żaden z nich nie
miał odwagi regularnie wspierać drużyny w ataku, żaden z nich nie
operował piłką dość szybko i dość dokładnie w środku pola,
by być pożytecznym w przygotowywaniu natarć. Indywidualnie lepiej
zaprezentował się Krychowiak, który w destrukcji ma czucie gry.
Czyta rywali w pojedynkach i czyta grę całych formacji by
przewidywać podania. Do tego umie to połączyć z odpowiednimi
reakcjami, co pozwala mu notować masę przechwytów. Sęk w tym, że
za akcjami ofensywnymi idzie niechętnie. Od czasu do czasu gdzieś
się tam pokaże, notując wysoki przechwyt, ale akcji kolegów
często boi się wspierać. W dodatku ma talent do wpadania gdzieś w
młyn rywali, gdzie nie za bardzo można mu podać, a nawet jeżeli
podanie do niego dociera, Krychowiak ma spory problem, żeby akcję
poprowadzić dalej.
O Łukasiku powiem tyle,
że do przodu zapuszczał się jeszcze rzadziej niż Krychowiak. Nie
widzę możliwości, żeby to Legionista wybiegł na murawę
przeciwko Ukrainie. Jest Borysiuk, jest Matuszczyk – zastępca dla
Polanskiego się znajdzie, choć trzeba przyznać, że na dziś, ze
sportowego punktu widzenia, Polanski jest tej drużynie potrzebny.
Na młodych łatwo zwalić,
ale trzeba przyznać, że starsi w pomocy zawiedli nie mniej.
Błaszczykowski przyjeżdżając na kadrę wspominał coś o trzech
dobrych meczach na wiosnę... Ale chyba w wykonaniu Borussii, a nie
Polaka, a i to pozostaje dyskusyjne. Meczu z Norymbergą nie
widziałem i jestem skłonny uwierzyć, że był dla
Błaszczykowskiego faktycznie udany. Z Werderem Błaszczykowski tylko
wszedł z ławki, ale przyznajmy, że była to bardzo dobra zmiana.
Jednak meczu z Bayerem nijak nie mogę policzyć mu na plus. Miał
dwa karne, wykorzystał jednego. Poza tym z grubsza nieobecny.
Faktycznie, Borussia przez większość meczu bardziej się czaiła
niż grała w piłkę, ale 21 kontaktów z futbolówką na 80 minut
gry? Strasznie mało. Do tego trzy podania wymienione z Gundoganem,
jedno z Lewandowskim. Nota 4,0 przyznana przez Kickera za ten mecz
nijak nie jest dobra, a i tak, moim zdaniem, zawyżona. A przeciwko
Irlandczykom kapitan kadry wcale nie sprawił się lepiej.
Wprowadzony w trakcie drugiej połowy Grosicki przeprowadził więcej
ciekawych akcji niż Błaszczykowski przez cały mecz. No i na to
wszystko jeszcze ten nieszczęsny Pawłowski prezentujący zagrania
rodem z Ekstraklasy.
O Lewandowskim napisano
już chyba dostatecznie dużo. Ma chłop talent, ale jego dorobek w
kadrze to wstyd dla napastnika. Można mówić, że gra nam się nie
kleiła, że drużyna mogła zagrać lepiej, że Lewandowski nie
powinien grać w kadrze tak jak w Borussii, ale to wszystko
dorabianie teorii. Fakty są takie, że Lewandowskiemu nie ma już
sensu liczyć minut bez gola. Jemu się liczy godziny. Jeszcze
trochę, a przejdziemy na doby. Lewandowski miał multum doskonałych
okazji, żeby się przełamać (w tym przynajmniej jedną przeciwko
Irlandii) i żadnej nie wykorzystał. Chociaż, co ja mam właściwie
na myśli mówiąc o przełamaniu? Lewandowski, odkąd pamiętam, w
kadrze pudłował jak Ślusarski w Lechu, no może w mniej pokracznym
stylu. 51 spotkań i 15 bramek. Średnio gola strzela raz na
trzy-cztery mecze.
I tu leży nasz duży
problem, bo wszystko leży w rękach Lewandowskiego. On na swój
reprezentacyjny dorobek pracował u kilku trenerów i albo weźmie
się w garść i zacznie strzelać, albo będzie dalej nas i siebie
męczył. Co gorsza nie wierzę, żeby Fornalik zdecydował się z
Lewandowskiego zrezygnować. Nie dość, że konkurenci w postaci
Milika i Sobiecha nie mają silnej pozycji nawet w klubach, to i
trener nie wydaje się mieć dość odwagi, by postawić się
zawodnikowi. Już na starcie przygody Fornalika z kadrą
zobaczyliśmy, kto tu ma więcej do powiedzenia. Fornalik chciał
popróbować gry na dwóch napastników. Po meczu Lewandowski orzekł,
że to do naszej kadry nie pasuje i więcej podejść do tematu nie
było.
Na zakończenie jeszcze
słowo o bramkarzach. Boruc w kadrze to na dziś konieczność.
Kuszczak knoci, Fabiański się leczy, Tytoń wygrzewa ławkę.
Innych bramkarzy na poważnym poziomie, wbrew legendom o polskiej
szkole bramkarskiej, nie mamy. Jeśli ja miałbym wybierać, kto
stanie między słupkami, postawiłbym na Szczęsnego. To zwyczajnie
lepszy bramkarz. Ma warsztat, talent i poukładane w głowie. Boruc
to boiskowy szaleniec. Jego gra w bramce bazuje na szaleństwie, na
nieustannej agresywności, świetnym refleksie. Jak długo rywal nie
zachowuje spokoju, Boruc jest górą. Ale odwróć kartę - to Boruca
postaw pod presją, a w oczach kibiców szybko zleci od bohatera do
zera, bo pod presją Boruc potrafi zgłupieć. Dobry bramkarz, ale
naraz zbyt nieobliczalny jako osoba i zbytnio przewidywalny jako
piłkarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz